Dlaczego tylko twórcy disco polo są wiecznie wywoływani do odpowiedzi i muszą tłumaczyć się ze swoich kontraktów
Wojna polsko-polska w kwestii odbioru muzyki disco polo trwa w zasadzie od zawsze. Co jakieś czas, z różnych powodów temat ten powraca do debaty publicznej. Tym razem gorącą dyskusję wokół disco polo zawdzięczamy słynnym już kontrolom dotyczącym realizacji i emisji koncertów na antenie Telewizji Polskiej TVP. Wydawało się, że czas inwigilacji i absurdów minął wraz z upadkiem komunizmu. Nic bardziej mylnego.
Miłośnicy tego gatunku utożsamiają disco polo z muzyką narodową - naszym polskim dziedzictwem rozrywkowo-kulturowym. Inni uważają, że to za mało wyrafinowany gatunek muzyczny, zbyt pospolity, by można było mu nadać tak prestiżową rangę. Reperkusje takiego myślenia zbierają artyści, muzycy i gwiazdy disco polo, którym nieustannie zagląda się do kieszeni, sprawdza ile zarabiają, lub najlepiej od razu: dlaczego tak dużo.
Mówi się, że pozytywny wizerunek buduje się latami, a zniszczyć go można w jeden dzień. Bezpodstawne kontrole i krzywdzące oskarżenia z pewnością mogą się przyczynić do naruszenia dobrego imienia artysty. W związku z powyższym mamy nadzieję, że sprawa kontroli realizowanych w Telewizji Polskiej szybko się zakończy. Przykro czyta się kolejne nagłówki artykułów czy wywiadów z największymi sławami sceny disco polo, które muszą wyjaśniać, w jaki sposób nawiązano z nimi współpracę i ile kosztował ich występ. Zenon Martyniuk, Sławomir Świerzyński, Radek Liszewski czy Robert Klatt działają na rynku muzycznym długie lata liczone już w dekadach. W tym czasie zdobyli nie tylko sławę, ale co ważniejsze - uznanie oraz szacunek. Jednak w obecnej sytuacji, na fali medialnej nagonki, traktowani są z góry i z dużą podejrzliwością. W efekcie muszą tłumaczyć ze swojej kariery i działalności artystycznej. W tym miejscu nasuwa się też pytanie: dlaczego akurat oni? Dlaczego nikt nie rozlicza innych wydatków przeznaczonych na rozrywkę, koncerty czy projekty filmowe? Dlaczego nikt nie pyta o koszt produkcji filmu o Maryli Rodowicz czy realizacji Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej, albo Festiwalu w Opolu. Dlaczego tylko twórcy disco polo są wiecznie wywoływani do odpowiedzi i muszą tłumaczyć się ze swoich kontraktów. Przecież występowanie na scenie czy produkowanie dużych koncertów nie jest w tym kraju nielegalne.
Artyści disco polo, podobnie jak innych gatunków muzycznych, wykonują tę samą pracę. Muszą napisać tekst piosenki, skomponować utwór, przeprowadzać próby, nagrania, a potem udać się w trasę koncertową. To oczywiście wielkie uogólnienie, ale schemat wygląda podobnie w przypadku wszystkich działających aktywnie gwiazd polskiej estrady - bez względu na uprawiany gatunek. Jednak dziwnym trafem tylko gwiazdy disco polo muszą nieustannie tłumaczyć się ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Nikt nie rodzi się wielkim artystą, nikt nie zdobywa sławy w 5 minut. To wszystko są lata ciężkiej pracy, koncertowania po całej Polsce i za granicą. Często słyszy się o niebotycznie wysokich gażach. Być może za wysokich. Nie chodzi jednak o to, by w tym momencie sugerować, jakie stawki byłyby odpowiednie. Prawda jest taka, że show biznes rządzi się swoimi prawami. W jednym momencie potrafi suto wynagradzać artystę, a za chwilę wysyła go na „ławkę rezerwowych” na długie lata. Nie ma reguły.
Cyfry nie kłamią. Znane letnie festiwale, na których króluje muzyka disco i disco polo rokrocznie bije rekordy popularności i oglądalności. Anteny ogólnopolskie prześcigają się w pomysłach na najbardziej pomysłowe motywy, oprawę tematyczną oraz prześcigają się w rezerwacji terminów u najbardziej rozchwytywanych artystów. Jak się okazuje Polacy kochają disco polo i uwielbiają się przy nim bawić. To nie jest tylko utarty frazes. To fakt, który znajduje potwierdzenie w wielu badaniach, m.in. w przeprowadzonym przez PAN badaniu pt. "Dystynkcje muzyczne. Gust muzyczny i stratyfikacja społeczna a procesy kształtowania się stylów życia Polaków”. Zgodnie z wynikami, muzyki disco polo słucha blisko 30% Polaków. Nie jest to zaskoczeniem i pokrywa się z frekwencją na największych koncertach czy wspomnianych już festiwalach muzycznych. Nie dziwi więc fakt, że telewizje o ogólnopolskim zasięgu chętnie produkują i emitują koncerty disco polo, przy których tak dobrze bawią się Polacy.
Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje. Niech każdy słucha takiej muzyki, jaka mu się podoba. Niech bawi się przy piosenkach, które lubi, i z którymi się identyfikuje. Ważne, żeby się szanować i taktować na równi wszystkich artystów polskiej sceny muzycznej. Oddzielmy też muzykę i świat artystyczny od sfery politycznej i urzędowych przepychanek związanych ze zmianą kierownictwa. Dajmy artystom disco polo spokój i pozwólmy im robić to, do czego są powołani i za co ich kochamy - tworzyć muzykę i występować na scenie.
Artykuł przygotowała Marcelina Krawiec