Dla ś.p. Krzysztofa Krawczyka nigdzie nie było miejsca. Nigdzie poza... disco polo
Uwielbiały go całe pokolenia. Krzysztof Krawczyk, wielki artysta, ukochany przez miliony Polaków, odszedł zupełnie niespodziewanie 5 kwietnia tego roku. Przeboje Krawczyka nuciły zarówno nastolatki, jak i ludzie w podeszłym wieku.
Po śmierci muzyka Internet zalała fala pożegnalnych wpisów i wspominek. Artystę pożegnali nie tylko reprezentanci środowiska kulturalnego, ale również politycznego.
Jednakże nie wszyscy miło wspominają zmarłego artystę. Są jednak osoby, które deprecjonują osiągniecia Krawczyka nazywając go ojcem disco polo. W gorzki sposób postanowiła podsumować Krawczyka Ewa Wójciak, była dyrektorka Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu.
- Krzysztof Krawczyk- polski Elvis Presley. Był może miły człowiek. Jednak to ojciec polskiego disco polo i artysta na usługach peerelowskiej władzy".
Wójciak już wcześniej zdarzało się komentować w dosadny sposób różne wydarzenia. "No i wybrali ch**a, który donosił wojskowym na lewicujących księży" – w taki sposób ówczesna dyrektorka poznańskiego Teatru Ósmego Dnia skomentowała na Facebooku wynik konklawe w 2013 roku, kiedy to Franciszek został wybrany na papieża.
Krzysztof Krawczyk po powrocie z USA w latach 90-tych długo szukał swojego miejsca w ojczystym kraju. Radia nie chciały grać jego piosenek, telewizje nie chciały emitować klipów. Krytykom muzycznym kojarzył się jednoznacznie z czasami PRL-u. A przecież lata 90-te, to rozkwit polskiej muzyki POP, młodych wykonawców, którzy szybko zdobyli sympatię polskiej publiczności. Dla Krawczyka nigdzie nie było miejsca. Nigdzie poza... disco polo.
Wtedy artysta nawiązał współpracę z wytwórnią Omega Music z Żuromina, która w tamtych czasach była jedną z popularniejszych firm wydających ten rodzaj muzyki. Kontrakt zaowocował nagraniem kilku kaset w klimacie disco polo, co w ostateczności spowodowało, że klipy Krawczyka emitowane były w popularnym Polsatowskim programie Disco Relax, obok teledysków takich grup jak Cinzano, Amadeo, czy Mister Dex.
Artysta wielokrotnie krytykowany był za podjęcie tak kontrowersyjnej decyzji, jednak jak twierdził, to było jedyne rozsądne rozwiązanie na tamten czas. Romans Krawczyka z disco polo nie trwał specjalnie długo, jednak jak widać ciągle są osoby, dla których krótki epizod z tą muzyką spowodował wielką plamę na honorze artysty.
Przypomnijmy, do tej pory za ojca disco polo (wcześniej muzyki chodnikowej) uznawany był Janusz Laskowski. Czy to oznacza, że słowa pani dyrektor są wysoce krzywdzące i godzą w dobre imię artysty? Krzysztof Krawczyk kochał każdą muzykę, byle tylko była dobrze zrobiona...