Tragiczny los Marka Żurobskiego, gwiazdy disco polo lat 90., który od sukcesu przeszedł do dramatu życiowego w USA
W latach 90. Marek Żurobski był symbolem i ikoną disco polo, wokalistą, którego twarz znała cała Polska. Jego zespół Domino, założony w 1995 roku w Białymstoku, zdobył ogromną popularność, a piosenki takie jak "Filmowa miłość", "Tylko ty", czy "Kochana ma" stały się przebojami tej dekady. Jednak za czasów świetności nikt nie przewidział, jak dramatycznie potoczą się losy artysty.
W późnych latach 90., po zakończeniu kariery muzycznej, Marek Żurobski wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął pracę na budowach. Tamtejszy okres w życiu wokalisty przyniósł mu nie tylko nowe doświadczenia, ale i ogromne problemy zdrowotne. Żurobski zaczął uskarżać się na ból w dolnych partiach nóg, co z czasem okazało się być zapchanymi tętnicami dolnymi. Niestety, z powodu gangreny, lekarze zmuszeni byli do amputacji jednej, a później i drugiej nogi artysty. Znalezienie się w niepełnosprawności doprowadziło go do finansowego i życiowego kryzysu.
Żurobski, będąc niegdyś szanowanym artystą, znalazł się w sytuacji, w której musiał śpiewać pod kościołami, aby zebrać środki na protezy. Jego dramatyczna sytuacja finansowa i zdrowotna ostatecznie doprowadziły go do utraty mieszkania i pracy, a w konsekwencji do życia na ulicy. Przez ostatnie lata życia mieszkał w schronisku dla bezdomnych w Nowym Jorku.
Marek Żurobski nie zdążył wrócić do Polski, choć planował to na 31 maja. Zmarł dwa miesiące przed planowanym powrotem. Jego śmierć w 2022 roku, jak ogłosił w mediach społecznościowych jego przyjaciel, Mariusz Moroz, zakończyła pełną przeciwności życiową historię tego wybitnego muzyka disco polo. Moroz, będący jedyną wyznaczoną osobą do kontaktu, otrzymał tę smutną wiadomość telefonicznie ze schroniska.
Marek Żurobski pozostawił po sobie nie tylko wspomnienia o świetności disco polo, ale i przestrogę przed nieprzewidywalnością losu. Jego historia to przypomnienie, że nawet najjaśniejsze gwiazdy mogą nagle zgasnąć, zostawiając za sobą tyleż blasku, co cienia.