Lider zespołu Boys zmaga się z poważnym problemem zdrowotnym. Muzyk zdradził, co planują lekarze i kiedy może dojść do operacji
Postać Marcina Millera od lat jest nieodłącznym symbolem polskiej sceny disco polo. Wokalista, który w latach 90. XX wieku wraz z zespołem Boys zdobył ogromną popularność, ma na koncie wiele przebojów, a wśród nich legendarny utwór „Jesteś szalona”, który wciąż jest obowiązkowym punktem większości imprez tanecznych w kraju. Choć na scenie prezentuje niezmiennie ogromny entuzjazm, a jego energia zdaje się niewyczerpana, kulisy jego życia zawodowego pokazują zupełnie inny obraz – obraz człowieka, który od miesięcy toczy trudną walkę o zdrowie.
Muzyk niejednokrotnie wspominał, że intensywne trasy koncertowe, podróże po całej Polsce i występy niemal bez chwili odpoczynku mają swoją cenę. Przez lata publiczność widziała go w świetle reflektorów, pełnego charyzmy, uśmiechu i tanecznych kroków. Niewielu jednak zdawało sobie sprawę, że za kulisami artysta zmaga się z problemem, który potrafi całkowicie odebrać siły do codziennego funkcjonowania.
Od pewnego czasu Marcin Miller boryka się z uciążliwymi dolegliwościami związanymi z kręgosłupem. Lekarze zdiagnozowali u niego przepuklinę trzech kręgów, co wiąże się z niemal nieustannym bólem. Choć artysta nie rezygnuje z koncertów, codzienność stała się dla niego dużym wyzwaniem. „Każdy ucisk, każde wstanie, kaszel – to wszystko boli niesamowicie” – wyznał w rozmowie z „Faktem”.
Na co dzień wokalista korzysta z kosztownej rehabilitacji, która pozwala mu w pewnym stopniu utrzymać sprawność. Przeszedł również iniekcję sterydową, a także wykonuje ćwiczenia zalecone przez specjalistów. Niestety, mimo tych działań, ból nie ustępuje. Jak sam przyznaje, jego życie zawodowe ma bezpośredni wpływ na przebieg leczenia – intensywne koncerty w weekendy sprawiają, że efekty całotygodniowej rehabilitacji często zostają zaprzepaszczone.
Wokalista Boys od lat jest jedną z najważniejszych twarzy muzyki disco polo. „Jesteś szalona” to piosenka, którą zna niemal każdy Polak, a jej refren śpiewają kolejne pokolenia. To właśnie chęć występowania przed publicznością powoduje, że Miller nie pozwala sobie na dłuższą przerwę, mimo że jego kręgosłup domaga się odpoczynku.
„Kręgosłup boli praktycznie cały czas. Może przez pracę, ciągłe podróże, natychmiastowe wejście na scenę bez rozgrzewki?” – zastanawia się muzyk.
Lekarze jasno sugerują, że dalsze zwlekanie może tylko pogorszyć sytuację. Operacja wydaje się być koniecznością, choć sam Miller przyznaje, że trudno mu dopasować termin zabiegu do napiętego harmonogramu koncertów. „Jestem ciężkim przypadkiem. Nie klinicznym, ciężkim przypadkiem jako człowiek” – mówi, podkreślając, że jego życie to ciągła walka pomiędzy leczeniem a pracą zawodową.
Według ustaleń wokalisty, zabieg mógłby odbyć się w lutym lub marcu. Do tego czasu musi funkcjonować tak, aby pogodzić obowiązki zawodowe z troską o zdrowie. W ciągu tygodnia poddaje się rehabilitacji, a w weekendy rusza w trasę koncertową, często pokonując setki kilometrów, aby wystąpić dla swojej publiczności. W tych trudnych chwilach ogromne znaczenie ma dla niego wsparcie rodziny, a szczególnie żony, która od lat towarzyszy mu nie tylko w życiu prywatnym, ale i w artystycznej karierze.
Marcin Miller nie ukrywa, że decyzja o operacji jest dla niego trudna, jednak zdaje sobie sprawę, że bez niej może nie być w stanie kontynuować swojej pasji w dotychczasowym tempie. Publiczność, która od lat śpiewa razem z nim jego największe przeboje, dziś trzyma kciuki, aby po planowanym zabiegu znów mógł bez ograniczeń stanąć na scenie i dostarczać radości tysiącom ludzi.