Świętowanie urodzin rozpoczął wcześniej. Nam zdradził, dlaczego.
Choć urodziny obchodzi 20 lutego, imprezę zaplanował wcześniej. – Ten dzień przypadał na wtorek, więc przeniosłem świętowanie na niedzielne popołudnie. Z bliskimi udaliśmy się na obiad do naszej ulubionej restauracji z sushi – opowiada Marcin Siegieńczuk. – W pewnym momencie wniesiono czekoladowy tort, a rodzina i obsługa zaśpiewali mi „Sto lat” – dodaje. Potem przyszedł czas na prezenty. – Najmłodszy syn Nataniel podarował mi własnoręcznie wykonaną laurkę urodzinową, natomiast żona, straszy syn Nikodem i teściowie sprezentowali mi akcesoria rowerowe – cieszy się. Syn poszedł w jego ślady Ale nie były to jedyne podarunki. Już kilka dni wcześniej Marcina spotkała wielka radość. Nataniel, jak wcześniej jego brat, dołączył niedawno do uczniów Marcina i pod okiem taty trenuje oyama karate. Teraz wziął udział w swoich pierwszych zawodach! – Zaprezentował się rewelacyjnie, zajmując 3 miejsce, jednak musi jeszcze dużo ćwiczyć, by osiągnąć zamierzony cel – mówi z dumą Marcin.
Jak przyznaje, rodzina sprawia, że żyje dniem dzisiejszym. Nawet z okazji urodzin nie robił podsumowań. – Mam jednak świadomość, że za rok przywitam czwórkę z przodu. Wkrótce przekonam się, czy życie naprawdę zaczyna się po 40. – mówi.