Kryzys dopadł go po 60. Alkoholizm, kłopot z prawem i rozwód.
Świat usłyszał o nim w 1977 r., kiedy wziął udział w przesłuchaniach do wystawianego na londyńskim West Endzie musicalu „Elvis”. Sztuka okazała się hitem. Michael Barrett, znany pod pseudonimem Shakin’ Stevens, w 1980 r. nagrał swój debiutancki album. Na kolejne nie trzeba było długo czekać. Piosenki „Oh Julie” i „You Drive Me Crazy” osiągały szczyty list przebojów, czyniąc Stevensa jednym z najpopularniejszych artystów tamtego okresu. Niestety, wraz z nastaniem lat 90. w życiu muzyka pojawiły się problemy. Ze stacji radiowych zniknęły jego utwory, bilety na koncerty przestały się sprzedawać. Moda na Stevensa minęła… – Byłem załamany, alkohol okazał się skutecznym remedium na kłopoty – wspominał gwiazdor w jednym z wywiadów.
Początkowo uzależnienie artysty dawało się ukryć. Ale kiedy w 2002 r. spowodował wypadek samochodowy i kilka miesięcy później pobił fotoreportera podczas występu w Irlandii, dla wszystkich stało się jasne, że z gwiazdorem jest źle… Wtedy na drodze Stevensa los postawił Sue. Najpierw była menadżerką artysty, ale z czasem parę połączyła miłość. Ukochana uratowała mu życie. Tylko dzięki niej przeżył drugi zawał serca w 2016 r.! Sue wezwała wtedy karetkę i reanimowała artystę, nim ta dotarła na miejsce. Teraz gwiazdor jest już w pełni sił i koncertuje. Kilka dni temu zagrał w Polsce. – Mam sentyment do Waszego kraju. Jedna z polskich fanek wyznała mi, że była na moich koncertach 150 razy. Trudno nie kochać Polski – powiedział dziennikarzowi.
Źródło - Nasze Melodie - Na żywo