Nowa piosenka Coli „Królowa Wsi” zaskakuje historią i stylem. Humor, emocje i wiejska metafora w jednym utworze
W świecie muzyki tanecznej nie brakuje emocjonalnych zwrotów akcji, ale nie każda historia ubrana jest w tak wyrazistą, wiejską metaforę. Kiedy słyszymy znajome brzmienia disco i rocka, często spodziewamy się wakacyjnego hitu bez większej głębi. Tym razem jednak słuchacze mogą poczuć coś więcej niż tylko rytm.
Na scenie pojawia się artystka, która nie boi się mówić mocno i bez filtrów. W humorystyczny, a zarazem bardzo szczery sposób opowiada o kobiecie, która zamiast bajki – dostała rzeczywistość. Jak poradziła sobie z rozczarowaniem? Odpowiedź może zaskoczyć.
„Królowa wsi” to najnowsza piosenka Coli, która ukazała się wraz z oficjalnym teledyskiem właśnie dziś 5 sierpnia. Utwór zapowiada debiutancką płytę wokalistki, planowaną na przyszły rok. W warstwie tekstowej to opowieść o miłości, która początkowo wygląda jak spełnienie marzeń, lecz szybko zmienia się w rozczarowanie. Mężczyzna, który miał być ideałem, okazuje się kimś zupełnie innym.
Artystka sięga po wiejską symbolikę i słowiański humor, by ukazać transformację bohaterki – z zakochanej dziewczyny w niezależną kobietę, która bierze sprawy w swoje ręce. Nie ma tu miejsca na łzy – jest za to taneczny rytm, mocne słowa i ironiczna siła przekazu.
Cola to sceniczny pseudonim Nicoli Pęzy, około 29-letniej wokalistki z okolic Pińczowa, która zdobyła popularność jako finalistka programu „Disco Star”. Wcześniej dała się poznać dzięki takim piosenkom jak „Aniele”, „Biegałam ja za nim” czy „Gdy nadejdzie noc”. Każdy z tych utworów ukazywał inne oblicze jej artystycznej wrażliwości, ale to właśnie „Królowa wsi” wydaje się najmocniejszym manifestem kobiecej siły i niezależności.
Nowa propozycja różni się także brzmieniowo. To połączenie disco polo z rockowym pazurem, które nie tylko wpada w ucho, ale również zostaje w głowie na długo – szczególnie dzięki charakterystycznemu refrenowi.
Kluczową rolę odgrywa także teledysk, który nie tylko ilustruje historię zawartą w tekście, ale podkreśla jej symbolikę. Znajdziemy w nim kadry z wiejską scenerią, elementy satyry i obraz kobiety, która odrzuca tradycyjne schematy. Nie potrzebuje księcia ani pałacu – wystarczy jej parkiet w remizie, muzyka na pełen regulator i grono najbliższych przyjaciółek.
To właśnie takie podejście sprawia, że utwór może stać się nieoficjalnym hymnem kobiet, które nie boją się mówić „dość”. Mimo ironicznego tonu i lekkiej formy, piosenka niesie ze sobą silne przesłanie – o wolności, o godności i o tym, że każda z nas może być królową, niezależnie od miejsca czy sytuacji życiowej.
Letnie przeboje często mają to do siebie, że szybko wpadają w ucho, ale jeszcze szybciej z niego wypadają. W przypadku „Królowej wsi” sytuacja wygląda inaczej. To nie tylko kwestia chwytliwej melodii, ale przede wszystkim tekstu, który wywołuje emocje i skłania do refleksji – mimo że jest podany w przystępnej, rozrywkowej formie.
„Miał być królem wsi – został pijakiem” – ten fragment już teraz staje się cytatem powtarzanym w mediach społecznościowych, a jego siła tkwi w bezpośredniości i autentyzmie. To tekst, który rezonuje z rzeczywistością wielu słuchaczek – i słuchaczy – bo rozczarowanie nie zna płci.
„Królowa wsi” to także świetny przykład na to, że disco polo nie musi być przewidywalne. Dzięki nowej energii, kobiecej perspektywie i ciekawej narracji, Cola wnosi świeżość do gatunku i pokazuje, że można tworzyć hity z przesłaniem.