Idol lat 80-tych, niejedna fanka kochała się w nim bez pamięci. A komu on oddał swoje serce?
Choć jego życie to trasa koncertowa, ciągłe wyjazdy, potrafił znaleźć złoty środek, by cieszyć się bliskimi. To żona i syn dają mu równowagę.
Często wraca Pan do Polski. Drugiego grudnia zagra Pan swoje największe przeboje na koncercie w Lublinie. Co podoba się Panu w Polakach?
Rzeczywiście, lubię podróżować do Polski i dawać tu koncerty. Jesteście wyjątkową publicznością, spontaniczną, otwartą, oddającą emocje. Polacy są mi bardzo bliscy, i nie tylko dlatego, że jesteśmy sąsiadami.
Podobno ma Pan nawet panią do pomocy w domu z Polski? Próbował Pan z nią mówić po polsku?
Nie, gdyż pani Polka zna świetnie niemiecki. Już u nas nie pracuje, ale jesteśmy w stałym kontakcie.
Od dwudziestu jeden lat jest Pan z Claudią, za Wami już siedemnaście lat małżeństwa. Ma Pan receptę na udany związek?
Trudno o gotową receptę, ja trzymam się kilku zasad. Najważniejsze jest to, by pozwolić drugiemu człowiekowi być sobą. Zakochujemy się w kimś za jego charakter, kulturę, uśmiech, wygląd, a potem wywieramy presję i próbujemy go zmienić. To największy błąd, jaki ludzie popełniają w związkach.
Jak poznał Pan swoją żonę?
W pewnym modnym wówczas w Koblencji lokalu, w którym bywałem ze znajomymi. Podczas jednej z wizyt zwróciłem uwagę na piękną dziewczynę. Rozmawialiśmy, podobała mi się, ale niestety, była wtedy w innym związku. Długo musiałem o nią walczyć. Na wakacje zdecydowaliśmy się wyjechać razem do USA. Ta podróż zmieniła wszystko. Już wiedziałem, że z Claudią się nie rozstanę.
I wtedy zaplanował Pan szybko ślub?
Nie, nie, pobraliśmy się dopiero po czterech latach w lipcu 2000 roku. Wcześniej, w Boże Narodzenie oświadczyłem się, staromodnym zwyczajem poprosiłem o jej rękę rodziców.
Romantycznie. Jaki jest Pana najszczęśliwszy dzień w życiu?
To dzień, w którym urodził się mój syn Alexander. Byłem bardzo szczęśliwy, ale i nieco przestraszony. Nie wiedziałem, co mnie czeka.
Pomagał Pan żonie w opiece nad synem?
Od początku byłem bardzo zaangażowanym tatą. Nawet zrobiłem sobie trzymiesięczną przerwę w pracy, by odciążyć Claudię.
Syn pójdzie w Pana ślady, będzie piosenkarzem?
Oj, nie, mam nadzieję, że nie! Na razie interesuje go produkcja telewizyjna. Ma piętnaście lat, więc jego plany na przyszłość mogą ulec wielu zmianom. To rozsądny chłopiec, jestem z niego bardzo dumny.
Jakim jest Pan ojcem?
Na pewno nie jestem tatą tradycyjnym, bo praktycznie dwa tygodnie w miesiącu spędzam poza domem. Gdy wracam, staram się jak najwięcej z nim rozmawiać.
A Claudia? Nie ma dość Pana częstych wyjazdów?
Taką mam pracę, rozumie to. Ale kiedy już jesteśmy razem, spędzamy ten czas bardzo intensywnie.
Jak lubicie go spędzać?
W kuchni! Uwielbiamy razem gotować. Niedawno wydałem w Niemczech książkę Modern Cooking z moimi ulubionymi przepisami. Często zapraszamy do nas przyjaciół i raczymy się różnymi smakami.
Jakie jest Pana ulubione, popisowe danie?
Baranina w czerwonym winie oraz pieczona ryba w oliwie i ziołach.
Lubi Pan polską kuchnię?
Bardzo. Mam szczególną słabość do żurku i pierogów.
A gdzie spędzi Pan Boże Narodzenie?
Zawsze czas świąt spędzam w domu z rodziną. Nie pracuję wtedy, nie koncertuję, jestem z bliskimi. To zasada, której trzymam się od lat.
Nie żałuje Pan, że Modern Talking z Dieterem Bohlenem to już przeszłość, że Wasze drogi się rozeszły?
Nie, nie żałuję, nie rozpamiętuję. Mieliśmy swoją świetną karierę i swój czas. Każdy z nas jest teraz szczęśliwy i tylko to się liczy.