Muzyk pokazał zdjęcie z modlitwy, a jego wpis wywołał poruszenie w branży. Internauci spekulują, co chce przez to przekazać.
W środku intensywnego sezonu koncertowego, gdy większość artystów disco publikuje na swoich profilach kadry z gorących imprez, jeden z najpopularniejszych wykonawców tej sceny postanowił podzielić się czymś zupełnie innym. Zdjęcie, które pojawiło się na jego Instagramie, wywołało poruszenie nie tylko wśród fanów, ale też w środowisku muzycznym. Na fotografii Skolim – jak można rozpoznać po charakterystycznej fryzurze – klęczy przed ołtarzem, pogrążony w modlitwie. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że powodem tej wizyty w świątyni była dramatyczna sytuacja, która wydarzyła się zaledwie kilkadziesiąt godzin wcześniej.
W nocy z 15 na 16 lipca, Skolim podróżował po Polsce w związku ze swoją trwającą trasą koncertową. Przemieszczając się autostradą S6 w pobliżu Koszalina, samochód, którym jechał, wpadł w poślizg i zderzył się z barierkami. Pojazd marki BMW X7, którym poruszał się artysta wraz z ekipą techniczną, uległ poważnym uszkodzeniom. Według nieoficjalnych informacji, przyczyną zdarzenia mogła być plama oleju rozlana na jezdni, która sprawiła, że auto straciło przyczepność.
Na szczęście wszyscy uczestnicy wypadku wyszli z niego bez obrażeń, głównie dzięki zadziałaniu poduszek powietrznych oraz solidnej konstrukcji samochodu. Muzyk nie odniósł żadnych poważnych obrażeń, ale – jak sam dał do zrozumienia – świadomość tego, co mogło się wydarzyć, skłoniła go do głębokiej refleksji.
Niedługo po tym, jak wieść o wypadku obiegła media, Skolim opublikował zdjęcie z wnętrza kościoła, na którym klęczy samotnie przed ołtarzem. Choć nie towarzyszyły mu długie opisy, wymowny kadr i krótki podpis zrobiły duże wrażenie:
„Dziękuję za wsparcie i każde dobre słowo” – napisał pod zdjęciem.
Wpis szybko zdobył duży odzew – zarówno od fanów, jak i ze strony innych artystów. Szczególne zainteresowanie wzbudził emocjonalny komentarz Kevina Mgleja, męża Roksany Węgiel, który publicznie pochwalił gest Skolima:
„I ja to bardzo szanuję. Fajnie, że w branży są takie osoby” – napisał pod zdjęciem.
Z kolei Bedoes, znany raper i artysta reprezentujący zupełnie inny nurt muzyczny, podzielił się osobistym przesłaniem:
„Bardzo rzadko artyści pokazują swoją wiarę. Dziękuję Ci za to, że jesteś z niej dumny. Dużo zdrowia i siły wysyłam. Skoro cały czas tu jesteś, to znaczy, że masz tu większą misję do wykonania niż myślisz” – czytamy w komentarzu.
W środowisku show-biznesowym, gdzie często dominuje narracja oparta na wizerunku, imprezach i luksusie, gest Skolima został odebrany jako coś wyjątkowego. Nie chodziło wyłącznie o religijny aspekt samego aktu, ale o potrzebę podzielenia się momentem duchowej wdzięczności. W świecie zdominowanym przez szybkie reakcje i powierzchowność, taki obrazek – artysty klęczącego samotnie w świątyni – przyciąga uwagę i skłania do zastanowienia.
Choć nie brakowało głosów krytycznych, zarzucających mu pewnego rodzaju „performatywność wiary”, jak określili to niektórzy użytkownicy sieci, trzeba podkreślić, że sam zainteresowany nie odniósł się do tych opinii. Zamiast tego pozostawił symboliczny wpis, który – jak się okazuje – wystarczył, by wywołać falę pozytywnych reakcji.
Na polskiej scenie disco rzadko obserwujemy tak otwarte wyrażanie wiary w przestrzeni publicznej. Zazwyczaj wizerunek muzyków ogranicza się do występów scenicznych, interakcji z fanami i prezentacji nowości muzycznych. Tymczasem Skolim, znany z energicznych koncertów i charakterystycznego stylu scenicznego, postanowił w tym przypadku podzielić się czymś znacznie bardziej osobistym.
Fotografia z modlitwy pojawiła się na jego profilu niedługo po informacji o wypadku. Publiczne okazanie wdzięczności Bogu za ocalenie to gest, który – niezależnie od poglądów odbiorcy – można odczytywać jako silny, szczery i wewnętrznie potrzebny artystom przeżywającym trudne chwile.
W komentarzach pojawiają się pytania, czy to wydarzenie zmieni coś w podejściu Skolima do życia i kariery scenicznej. Na razie nie ma jednoznacznych odpowiedzi, ale niektórzy zastanawiają się, czy tajemnicza „większa misja”, o której wspomniał Bedoes, to tylko emocjonalna metafora – czy może zapowiedź nowego etapu w twórczości jednego z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów muzyki tanecznej w Polsce.