Ela Kliś wystąpiła z utworem „Sama Wybrałam” w Must Be The Music. Jury nie miało litości. Zobacz, co naprawdę myślą o disco polo.
Telewizyjne talent show to nie tylko muzyczne emocje i chwile wzruszeń – to również scena, na której zderzają się gusta, uprzedzenia i stereotypy. Wielu uczestników wchodzi na nią z ogromną nadzieją, ale schodzi z niej z jeszcze większym bagażem doświadczeń. Tak właśnie było w przypadku jednej z uczestniczek ostatniego odcinka programu Must Be The Music, której występ wywołał gorącą dyskusję i po raz kolejny obnażył brutalną prawdę o tym, jak jurorzy traktują disco polo.
Ela Kliś, pochodząca ze Strzelina w województwie dolnośląskim, pojawiła się na scenie z autorskim utworem „Sama Wybrałam”, łączącym elementy folku i muzyki disco. To właśnie ten gatunek od lat stanowi fundament jej artystycznych działań. Ela jest nie tylko wokalistką, ale również skrzypaczką – ukończyła Szkołę II stopnia we Wrocławiu, co świadczy o jej solidnym przygotowaniu muzycznym. Tworzy własne utwory i marzy o tym, by swoimi koncertami dostarczać publiczności radości i emocji.
Występ był pełen energii, barwny, z mocnym nawiązaniem do ludowej estetyki – charakterystyczna sukienka, czerwone korale i szczery uśmiech były wyrazem autentyczności i wiary w swój przekaz. Jednak wszystko to na niewiele się zdało, gdy przyszedł moment oceny ze strony jury.
Wynik? Bezdyskusyjne 4 x NIE. Jury nie zostawiło na wokalistce suchej nitki, a ich komentarze – zamiast merytorycznej oceny – zawierały przede wszystkim kpiny. Najbardziej komentowany fragment padł z ust Sebastiana Karpiela-Bułecki, który stwierdził:
„Nie potrafię nic powiedzieć tu dobrego, oprócz może tego, że masz całkiem fajną tą tą tą spódnicę, to chyba sukienka i czerwone korale, które mi się bardzo dobrze kojarzą. Nie rób tego więcej” – powiedział bez cienia empatii.
Ten komentarz odbił się szerokim echem nie tylko wśród fanów disco polo, ale i szerszej publiczności. Trudno nie zauważyć, że jurorzy programów rozrywkowych z góry deprecjonują artystów wykonujących muzykę disco, niezależnie od ich warsztatu czy scenicznej osobowości. Wystarczy, że padnie słowo „disco polo” – i werdykt zdaje się przesądzony.
Przypadek Eli Kliś pokazuje jasno: disco polo nadal nie ma wstępu na salony mainstreamowej rozrywki. Mimo ogromnej popularności tego gatunku wśród słuchaczy, wielu przedstawicieli mediów i jurorów talent show traktuje go z wyższością i lekceważeniem. To podejście od lat pozostaje niezmienne – bez względu na to, czy za mikrofonem stoi doświadczony artysta, czy debiutant z pasją.
Tymczasem Ela Kliś nie zamierza się poddawać. Choć jurorzy nie zostawili jej złudzeń, ona kontynuuje swoją artystyczną drogę. Planuje koncerty, pracuje nad nowymi utworami i – co najważniejsze – nie rezygnuje z muzyki, która płynie prosto z serca. Jej twórczość, choć niedoceniona w programie, ma szansę znaleźć swoich odbiorców poza telewizyjnym studiem.
Disco polo to wciąż jeden z najchętniej słuchanych gatunków muzycznych w Polsce – o tym świadczą miliony odsłon na YouTube, pełne sale koncertowe i wierna publiczność. Jednak w świecie telewizyjnych talent show wystarczy, że artysta powie, że gra disco polo, i już wie, jaki usłyszy werdykt. Występ Eli Kliś jest kolejnym dowodem na to, że branża rozrywkowa ma jeszcze wiele do przepracowania, jeśli chodzi o równe traktowanie wszystkich gatunków muzyki.