Latem grała po kilka koncertów dziennie. Aż jej organizm powiedział „stop”.
Noc. Ulicę rozświetlają tylko światła karetki pogotowia. Takie zdjęcie znalazło się na profilu Elwiry Mejk. Przestraszeni fani zasypali jej skrzynkę pytaniami, co się stało. Gwiazda Mejk uspokajała, że już dobrze, ale, jak się dowiadujemy, sytuacja wyglądała groźnie. Jak przyznaje Elwira, sezon był wyjątkowo gorący. – Emocje na scenie i oddanie całej siebie w kontaktach z publicznością, adrenalina, dwa-trzy koncerty dziennie, pięć dni w trasie, klaustrofobiczne podróże w aucie, stąd przemęczenie – mówi artystka.
Jej tata zmarł na serce
Nie chcąc zawieść fanów, dawała z siebie wszystko. Aż nagle po jednym z występów osłabła, do tego doszło kołatanie serca. – Baliśmy się, że dzieje się coś poważnego. Mój tata zmarł na serce – zdradza wokalistka. Jej mąż Mariusz Brodzik nie wahał się ani chwili. – Zaniepokojony, wezwał karetkę. Po badaniach EKG i wydolnościowych dostałam leki na uspokojenie i zostałam wypuszczona z zaleceniem zrobienia rutynowych badań – mówi gwiazda. Dzięki, jak mówi, profesjonalnemu podejściu ekipy ambulansu dotarli na kolejny występ. I nie zmieniają planów koncertowych, ale… Elwira musi o siebie zadbać. – Byłam już u lekarza rodzinnego na badaniach. Między koncertami staram się jak najwięcej odpoczywać – zapewnia. Chce odzyskać siły dla siebie, bliskich i fanów.
Źródło - Nasze Melodie - Na żywo