Danuta Martyniuk o rodzinie, wierze i trudnych początkach z Zenkiem. Jej słowa pokazują, jak wygląda życie poza sceną disco polo.
Nie każda historia to opowieść o sławie, blasku fleszy i czerwonych dywanach. Czasami za popularnością i sukcesem kryje się zwyczajne życie, pełne wyzwań, codziennych obowiązków i głębokich przekonań. Świat show-biznesu potrafi zmieniać ludzi, ale są osoby, które mimo upływu lat i zdobytej pozycji wciąż pozostają sobą. Jedna z takich postaci, choć od lat żyje u boku legendy disco polo, pokazuje, że lojalność, tradycja i praca są dla niej ważniejsze niż medialny rozgłos.
Choć dla wielu Danuta Martyniuk to przede wszystkim żona Zenka Martyniuka, gwiazdy muzyki disco polo, jej historia dowodzi, że sama ma do opowiedzenia wiele. W rozmowie z „Faktem” otwarcie mówi o swoich wartościach, codzienności oraz duchowych i patriotycznych korzeniach. "Nie leżę i nie pachnę" – to słowa, które w skrócie opisują jej podejście do życia.
Danuta, choć od lat towarzyszy najpopularniejszemu artyście gatunku, nie szuka poklasku. Nie interesują jej czerwone dywany, wystawne bankiety czy medialne skandale. Mimo że dziś wraz z mężem wiodą stabilne i dostatnie życie, początki nie były łatwe. Ich historia to opowieść o miłości, która przetrwała próbę czasu – para w tym roku obchodziła 36. rocznicę ślubu.
Dla Danuty Martyniuk największą wartością pozostaje rodzina, a wszystko zaczęło się – jak sama wspomina – od młodzieńczej miłości podczas weekendowej zabawy. Nie było wówczas pewności, co przyniesie przyszłość. Mieszkali z jej rodzicami, skromnie, bez luksusów. Sława i pieniądze przyszły później, ale ich nie zmieniły. Dziś mogą pochwalić się synem Danielem, wnuczką, a wkrótce na świat przyjdzie wnuk.
Choć Zenek zdobył serca milionów fanów i stał się symbolem kultury disco polo, Danuta pozostała wierna sobie i swoim przekonaniom. Wciąż wykonuje codzienne obowiązki, dba o dom, pieli ogród. – Mam co robić, a jak pielę nasze ogrody, to nie mam na sobie markowych rzeczy, a ubrudzone ręce i kolana – mówi bez ogródek. Taka szczerość i autentyczność sprawiają, że zyskała szacunek wielu osób.
Danuta Martyniuk otwarcie mówi o swoim przywiązaniu do Polski, tradycji i religii. Wychowana w duchu patriotyzmu, przekazywanego przez pokolenia, nie ukrywa krytycznego stosunku do dzisiejszej sytuacji politycznej. – Brakuje prawdziwych mężów stanu – stwierdza w rozmowie. Jej przodkowie przeżyli dramatyczne chwile – pradziadek uciekał z rodziną z Petersburga podczas rewolucji, wierząc, że Polska zapewni im bezpieczeństwo. To historia, którą Danuta nosi w sercu i przekazuje dalej.
Jej wiara również jest filarem życia. Nie rozstaje się z różańcem, modli się codziennie, nie tylko w kościele, ale także spacerując po polach. – To część naszej kultury, tożsamości i dziedzictwa – podkreśla. Dla niej to nie tylko tradycja, ale żywa potrzeba duchowa.
Danuta nie planuje angażować się w politykę, choć wiele osób sugerowało jej, że powinna. Twierdzi, że nie potrafiłaby iść na kompromisy i sprzeniewierzyć się własnym przekonaniom. – Do polityki idą dziś często karierowicze, którzy dla korzyści sprzedają Polskę – dodaje z goryczą.
Żona króla disco polo udowadnia, że popularność nie musi iść w parze z pychą. Choć może pozwolić sobie na luksusowe rzeczy, nie zapomina, skąd pochodzi i kim jest. Skromność, uczciwość, pracowitość – to wartości, które towarzyszyły jej przez całe życie.
Dziś, będąc u boku jednej z największych postaci sceny disco polo, wciąż pozostaje kobietą z zasadami. Dla wielu może być inspiracją – jako przykład, że za sukcesem może stać nie tylko talent, ale też wsparcie, cierpliwość i praca drugiej połówki.
Źródło: ludzie.fakt.pl