Ponad 30 lat temu swoim ciepłym głosem rozkochał w sobie miliony Polek. Czym zajmuje się dzisiaj?
Trudno sobie wyobrazić prywatki w latach 80. bez utworów Roberto Zanettiego, znanego jako Savage. Gdy z głośników sączyły się hity „Don’t Cry Tonight” czy „Only You”, parkiety zapełniały się wtulonymi w siebie parami. To właśnie jego piosenki były muzycznym tłem miłosnych wyznań. Polscy fani szybko pokochali romantycznego Włocha. Gdy w 1989 r. wokalista po raz pierwszy przyjechał do Polski i wystąpił na festiwalu w Sopocie, publiczność oszalała na jego punkcie. – Przed hotelem stały setki dziewczyn. Musieliśmy wzmocnić ochronę, aby artysta mógł wejść do środka – wspomina jeden z organizatorów występu. Wkrótce okazało się, że to miłość obopólna. Piosenkarz również pokochał Polskę i Polaków. Od tego czasu gości w naszym kraju przynajmniej kilka razy w roku. Ma tu nawet swojego agenta, który organizuje mu koncerty. Choć Savage skończy niebawem 61 lat, nie potrafi odcinać kuponów od sławy. – Lata 80. to był cudowny okres, ale szybko się skończył. Gdy wypadły mi włosy, zdecydowałem, że pozwolę innym śpiewać, a sam schowam się w studiu nagraniowym – śmieje się artysta. Jego dorobek jako producenta muzycznego jest imponujący, jako tekściarza również. Wystarczy choćby wspomnieć utwory napisane przez niego dla włoskiej wokalistki Corony (znalazły się na szczycie list przebojów w USA i Wielkiej Brytanii) czy przebój „Baila (Sexy Things)”, stworzony dla wieloletniego przyjaciela, Zucchero.
Swoje życie poświęcił muzyce
Prywatnie też dobrze mu się wiedzie. Wokalista uwił swoje gniazdo w pięknej rezydencji niedaleko morza. – Tu mieszkam, pracuję i wypoczywam – mówił, oprowadzając po gustownie urządzonych wnętrzach ekipę telewizyjną z Polski. Na pytanie, czy w tak dużym domu nie czuje się samotny, odpowiada „nie”. Mimo iż gwiazdor się nie ożenił i nie ma dzieci, zawsze może liczyć na towarzystwo mieszkającej w pobliżu mamy. Roberto jest z nią bardzo zżyty. Odkąd ojciec wiele lat temu porzucił ich rodzinę, jest jego wielkim wsparciem. Na samotność nie pozwalają mu też polscy fani, którzy wciąż zasypują go listami.
Materiał pochodzi z dodatku do gazety "Na żywo" -"Nasze Melodie"