Chociaż jego związek przechodził trudne chwile, dziś wie, że to z Iloną chce iść przez życie. Zakochany snuje wielkie plany.
Serce to nie sługa, musisz wiedzieć, że ciebie bardzo kocha, to nie zmieni się – śpiewa w wielkim przeboju Milano Mirosław Trzciński. A gdy to robi, przed oczami ma jedną osobę – ukochaną Ilonę Borowską.
Właśnie mijają dwa lata, od kiedy poznali się na planie teledysku „Nikt tak nie kocha”. To właśnie wtedy między nimi narodziło się uczucie. Rozstawali się dwa razy Choć dzieli ich 14 lat różnicy, dla nich wiek nie gra roli. Jak podkreślają, świata poza sobą nie widzą. Ilona doskonale rozumie pracę Mirka, ponieważ sama związana jest z branżą disco polo. Tańczy w zespole Casandra oraz Top One. Artysta jest dumny z ukochanej, a ona z jego dokonań, wspólnie świętowali 25-lecie zespołu Milano. Jednak oboje mają świadomość, że ich praca ma swoje minusy. – Od wiosny do jesieni niemal cały czas jestem w trasie, a jak nie w trasie, to w studiu nagrań – przyznaje wokalista. – Nie mamy dla siebie tyle czasu, ile byśmy chcieli, ale w tej pogoni za karierą staramy się nie zapominać o tym, co jest najważniejsze. Ilona jest dla mnie wielkim wsparciem – podkreśla. Mimo to ich związek nie ustrzegł się trudności. – Rok temu mieliśmy mały kryzys, ale prawie natychmiast został zażegnany, bo szybko zdaliśmy sobie sprawę z siły naszego uczucia. W sumie rozstaliśmy się dwa razy, ale to drugie rozstanie nie trwało dłużej niż jedną noc – przyznaje Mirek.
Dlatego dziś artysta jest pewien, że to z Iloną chce budować przyszłość. – Marzę o tym, żeby za kilka lat mieć mały domek z ogródkiem, co najmniej dwójkę dzieci, ukochaną kobietę u boku i pracę, która przynosi satysfakcję – zdradza. Pozostaje tylko znaleźć wolny termin na ślub.
Źródło - Nasze Melodie - Na żywo