Spełnił swoje marzenie!
Dorastał w średnio zamożnej rodzinie na południu Włoch. Ojciec Francesco Napoli pragnął, by syn zdobył dochodowy zawód i został prokuratorem lub notariuszem. Jednak chłopak zamiast realizować ambicje taty, wolał grać na gitarze i fortepianie. Jego marzeniem było zostać muzykiem i… swoje pragnienie spełnił. W ciągu kilku lat od debiutu stał się gwiazdą włoskiej piosenki. Dziś jego utwory znane są na całym świecie. Ostatnia płyta wokalisty sprzedała się w 44 krajach w nakładzie 12 milionów egzemplarzy! Z żoną i synem już od lat mieszka w Niemczech, ale podkreśla, że jego serce zostało we Włoszech. W Polsce po raz pierwszy wystąpił w 1988 r. na zaproszenie organizatorów festiwalu w Sopocie.
Często przyjeżdża Pan do Polski, mówiło się nawet, że zastanawia się Pan nad kupnem mieszkania w naszym kraju. Co tak bardzo podoba się Panu w naszej ojczyźnie?
Uwielbiam Polskę! Jesteście wspaniałymi gospodarzami, macie ogromne serce i prawdziwą duszę. Przyjeżdżam tu od lat i niezmiennie jestem oczarowany ludźmi oraz widokami. Naprawdę nie mogę znaleźć w waszym kraju jakiejkolwiek rzeczy, która by mi się nie podobała.
Urodził się Pan we Włoszech, od lat mieszka w Niemczech. Jak to się stało, że zdecydował się Pan na emigrację?
To był czysty przypadek. Jako początkujący piosenkarz pojechałem w trasę koncertową do Niemiec, na miejscu poznałem zdolnego producenta i kompozytora. Nawiązaliśmy współpracę, powstały moje największe przeboje „Marina” czy „Balla, Balla”. Coraz częściej przebywałem w Niemczech, aż w końcu przeprowadziłem się na stałe.
Czuje się Pan bardziej Niemcem czy Włochem?
Na co dzień mówię i myślę po niemiecku, ale moje serce na zawsze pozostanie włoskie.
Pana ojciec od początku krytycznie nastawiony był do Pana życiowych wyborów. Chciał, aby został Pan prawnikiem. Czy w końcu Pana zaakceptował?
Długo nie mógł pogodzić się z faktem, że jego syn jest piosenkarzem. Myślę, że jak każdy rodzic chciał dla dziecka jak najlepiej – stabilnej pracy, poukładanego życia. Ale kiedy osiągnąłem sukces, stał się moim największym fanem.
Niezmiennie strzeże Pan swojego życia prywatnego. Czy jest w nim ktoś wyjątkowy dla Pana?
Od lat kocham tę samą kobietę. Na szczęście zgodziła się zostać moją żoną! Mamy dorosłego syna, który nie pragnie być muzykiem. A w Neapolu, gdzie dorastałem mieszka sporo moich dalszych krewnych.
Wciąż ma Pan mnóstwo koncertów, a na koncie pewnie sporo zer. Na co Pan wydaje pieniądze?
Jako młody chłopak marzyłem, że kiedy osiągnę sukces, będę miał porządne marynarki, koszule i buty. Moi rodzice mieli sześcioro dzieci. Dlatego w domu się nie przelewało. Ale nie jestem rozrzutny. Uważam, że w życiu trzeba stać mocno na ziemi.
Pana ostatnia płyta ukazała się sześć lat temu, czy fani doczekają się wkrótce kolejnej?
Pracuję nad nowymi piosenkami, ale potrzebuję jeszcze czasu. Moi fani i tak najbardziej lubią te stare przeboje. Kiedy wspólnie śpiewamy piosenki, jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
Źródło - Nasze Melodie - Na żywo