Straciłem kogoś bardzo ważnego - wspomina. - Grał na akordeonie. Motywował mnie do stawiania kroków w muzyce
Za wieloma muzykami z branży disco polo, stoi historia mrożąca krew w żyłach. Najwięksi artyści przeszli przez wyboistą drogę, która zaprowadziła ich na szczyt popularności i uwielbienia fanów.
Po utracie najbliższej osoby, chęć tworzenia muzyki wygasa, pozostając jedynie dymiącym popiołem. Czy ogień może wzniecić się na nowo? Dzieje jednego z najpopularniejszych piosenkarzy w branży odpowiadają na to pytanie twierdząco.
Zanim poznaliśmy obecne gwiazdy disco polo, w ich życiu zdarzenia malowały się nie zawsze kolorową kredką. W przeszłości Karola z zespołu Defis, w pewnym momencie pojawiła się gruba, czarna kreska, która mogła okazać się skutecznym hamulcem przed muzycznym rozwojem.
Śmierć taty, to dla młodego mężczyzny zawsze tragiczne wydarzenie. Ojciec Karola Zawrotniaka zginął w drogowym wypadku, wracając z pracy, a dzisiejszy lider grupy Defis stracił idola i muzycznego mentora. Dziś w rozmowie z portalem tubalecznej.pl tak wspomina nieprzyjemną przeszłość:
„Tato pracował jako kierowca autobusu. Wracał z trasy. Z naprzeciwka nadjechał inny samochód. Kierowca zasnął i uderzył w auto z moim tatą, zjeżdżając na jego pas. Straciłem kogoś bardzo ważnego - wspomina. - Grał na akordeonie. Motywował mnie do stawiania kroków w muzyce. W jednej chwili w domu pojawił się smutek. Nie miałem nastroju do kontynuowania przygody. Dopiero po kilku latach obudziło się we mnie pragnienie kontynuowania swojej pasji”.
Gwiazdor na szczęście postanowił wrócić do muzyki. Mimo rany wyrytej przez los, tworzy dzieła, które dziś zna, uwielbia i wyśpiewuje cała Polska. Tata na pewno byłby z niego dumny.