Kiedy odtrąciła zakochanego w niej fana, on zaczął grozić śmiercią jej bliskim...
Kiedy wychodzi na scenę i śpiewa swoje przeboje, emanując uśmiechem i niespożytą energią podczas tańca, zupełnie nie widać, że w życiu Patrycji Runo, gwiazdy romskiej piosenki, dzieje się coś złego. I tylko barczysty mężczyzna, chodzący od jakiegoś czasu za artystką krok w krok obok sceny, może budzić niepokój. To przecież były olimpijczyk, pięściarz wagi ciężkiej Grzegorz Skrzecz. Mąż Patrycji zatrudnił go, by zapewnił jej... bezpieczeństwo. I ma ku temu bardzo poważne powody.
Wyznawał jej miłość i groził
Jak udało się nam dowiedzieć, w otoczeniu pięknej gwiazdy pojawił się stalker. Początkowo wszystko wyglądało niewinnie. Mężczyzna był pod urokiem piosenkarki i nie opuszczał żadnego z jej koncertów. Niestety, z czasem to uwielbienie przerodziło się w obsesję. Fan był coraz bardziej napastliwy: śledził ją i wysyłał kosze kwiatów. Kiedy po raz kolejny przekroczył granicę i artystka zwróciła mu uwagę, stała się rzecz niebywała. Urażony mężczyzna przestał pojawiać się na jej występach, odesłał jej wszystkie wspólne zdjęcia, które robił przy różnych okazjach. Ale nie zniknął, wprost przeciwnie, zaczął wysyłać do niej listy z pogróżkami. – Skrzynka mailowa była przepełniona wiadomościami od niego – mówi „Naszym Melodiom” mąż i menadżer artystki Tomasz Runo. Psychofan wyznawał jej miłość i groził, że usunie wszystkie przeszkody, które stoją im na drodze. Chciał, by Patrycja została jego żoną! A sytuacja stała się jeszcze bardziej groźna, gdy pewnego dnia w słuchawce domowego telefonu wokalistka usłyszała jego głos... –Wystraszyłem się, zmieniliśmy numer – zdradza mąż gwiazdy. – Psychofani są niebezpieczni. A on pisał, że jeśli Patrycja nie może być z nim, to nie będzie z nikim innym! – dodaje. W obawie o rodzinę wynajął dla ukochanej ochronę. Grzegorz Skrzecz nie odstępuje Patrycji podczas koncertów. – Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś stało się żonie – mówi nam Tomasz.
Źródło - Nasze Melodie - Na żywo